Covidowe zawirowania 2020. Rejs pod żaglami na Bałtyku

LKT Wyczół Gościeradz to nie tylko motocykle i samochody ale również każda forma turystyki, która pozwala odpocząć w otoczeniu przyrody. Tym razem wspomnieniami z morskiej przygody podzielił się z nami nasz klubowy sekretarz Rober Małek, który poznał uroki Bałtyku na własnej skórze.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło- tak mogę określić moje wakacyjne plany na wypoczynek w 2020 roku. Tego lata miał się odbyć 75. FIM RALLY 2020 ITALIA w mieście Foligno, czyli coroczny światowy zlot motocyklowy organizowany na zlecenie FIM – światowej organizacji motocyklowej, w którym jak co roku uczestniczy reprezentacja Polski wraz z liczną ekipą LKT „Wyczół” Goscieradz.
Moje wakacyjne plany musiały ulec zmianie z powodu Covid 19, ale nadal chciałem je spędzić aktywnie. Wypoczynek nad wodą to dla mnie najlepszy sposób spędzania wolnego czasu, ale pod żaglami a nie piaskowej i zatłoczonej plaży. Tym samym wziąłem udział w rejsie po Bałtyku, gdzie w ciągu 7 dni opłynąłem wyspę Borholm wraz z nowo poznanymi fajnymi ludźmi.
Rejs rozpoczął się w Gdańsku 4. lipca o 20.00 skąd bezpośrednio popłynęliśmy na wyspę Bornholm. 26 godzin ciągłej żeglugi na rozbujanym Bałtyku pokazało, że nie warto lekceważyć natury. Ujmując sprawę eufemistycznie, wszyscy żeglarze dostosowywali się do warunków morskich. Wszelkie dociekające pytania o stan fizyczny powyższych pozostawmy Neptunowi, mitologicznemu rzymskiemu bogowi wód i oceanów :).
Skiper (kapitan) jachtu przez całe 26 godzin żeglugi nie opuścił kokpitu, jedynie drzemał po kilkanaście minut co jakiś czas a zmiany wachtowe trzymały obrany kurs. Ja miałem przyjemność pełnić wachtę nocną wraz z dwójką innych uczestników rejsu od godz. 3.00 do 6.00 rano :).
Po tej jakże niebywale atrakcyjnej żegludze, dopłynęliśmy do portu Nexo, który znajduje się na południowo – wschodnim brzegu Bornholmu. Załoga pozytywnie wyczerpana atrakcjami, które pokazał nam nasz kochany Bałtyk nawet nie pomyślała o wypłynięciu w dalszą podróż.
Po miło spędzonym całym dniu w porcie w miasteczku Nexo, następny dzień rozpoczęliśmy od pysznego śniadania z aromatyczną kawą, które zapoczątkowały piękne żeglowanie po wodach Bornholmu. Należy tutaj koniecznie dodać, że aklimatyzacja całej załogi dobiegła końca i wszyscy już cieszyli się tylko urokami żeglarstwa. 8 godzinne dzienne żeglowanie w zupełności oddawało zapotrzebowanie oraz oczekiwania wszystkich żeglarzy.
W następnych dniach zdarzały się sytuacje, gdy okazywało się, że port docelowy nie może być osiągnięty, gdyż albo są zbyt duże fale lub po prostu port jest zajęty przez inne jednostki pływające. W takich sytuacjach musieliśmy pominąć miasteczka Svaneke oraz Gudhejm i popłynęliśmy do portu Tejn. Niby nic, ale te decyzje opóźniały popołudniowy relaks o 2-3 godziny. To robi ogromną różnicę! Z portu Tejn następnego poranka wypłynęliśmy w długo oczekiwany rejs na wyspę Christianso, oddalonej od Bornholmu o 10 mil morskich (1NM=1,852 km) na pn-wsch. Całą wyspę można zwiedzić spacerkiem w 30 minut. Jej długość nie przekracza 700 metrów a przejście jej brzegu dookoła to niecałe 2 km. Niestety Bałtyk tego dnia nie był dla nas przychylny. Duże fale oraz maleńki port, który obserwowaliśmy przez lornetkę przez ok. 2 godziny pływając w tę i z powrotem był zajęty przez inne jachty. Tutaj muszę się pochwalić, że to ja dowodziłem jachtem. To był jedyny niedosyt całej naszej załogi. Nie to, że ja dowodziłem, tylko to, że nie wpłynęliśmy do portu w Christianso. Chyba… 🙂
Kolejnym miejscem naszej żeglugi było miasteczko Allinge, które jest jednym z najbardziej wysuniętych portów na północ Bornholmu. W opinii wszystkich uczestników rejsu to miejsce było najbardziej urokliwym, w którym byliśmy w całej naszej bałtyckiej przygodzie. Port jest w bezpośredniej bliskości życia miejskiego Allinge- dosłownie przycumowaliśmy w centrum miasta. Zjeść rybkę pokropioną cytryną i frytkami z sosem czosnkowym w przybrzeżnym barze, patrząc jednocześnie na oddalony dosłownie o 10 metrów piękny jacht, którym przypłynęliśmy…Świetne i bezcenne uczucie. A łódka zacna – Delphia 47 o urokliwej nazwie Blue Horizon i długości ponad 14 metrów oraz szerokości ponad 4 metry w zupełności wystarcza dla 10. osobowej załogi. Wysokość masztu od wody prawie 21 metrów. Aby wyobrazić sobie tą wysokość należy wejść np. na 6. piętro bloku 🙂

Ostatnie miejsce naszego pobytu to port w Rønne, czyli największym mieście Bornholmu, gdzie zamieszkuje łącznie ponad 13 tys. Stąd nasz wyruszyliśmy w nasz ostatni cel, którego bieg rozpoczął się o 5.30 rano w piątek. Około 21:00 dopłynęliśmy do Kołobrzegu. Ciekawostką może być fakt, ze obiad w tym dniu cała załoga jadła podczas płynięcia będąc w kokpicie i do tego wszyscy byli zadowoleni. W pierwszym dniu morskiej przygody nie do pomyślenia! Wieczorna kolacja i w sobotę 11. lipca po śniadaniu każdy z uczestników wyruszył w drogę powrotną do domu… m.in. Kraków, Warszawa, Gdańsk, Bydgoszcz.

A tym wszystkim przygodom towarzyszyła flaga klubowa LKT „Wyczół” Gościeradz!

Z żeglarskim pozdrowieniem
Ahoj!
Robert Małek

Czekamy na relacje z wakacyjnych wypraw członków klubu LKT Wyczół Goscieradz! Relacje wysyłajcie na media@lktwg.com